Ostatnie komentarze

Okolice Dolnego Śląska są dla nas rejonem zupełnie niezbadanym. W tym roku po raz pierwszy przybyliśmy w te okolice i już wiemy, że nie będzie to nasza ostatnia wycieczka. Mieliśmy tydzień i do okiełznania dwójkę dzieci, które potrzebują zmian i atrakcji. Postanowiliśmy każdego dnia zrobić coś innego, chociaż pewnie gdybyśmy byli sami nasze eksplorowanie okolic Szklarskiej Poręby wyglądałoby nieco inaczej. Na pierwszy ogień poszły piesze wycieczki do dwóch najbardziej znanych wodospadów Szklarki i Kamieńczyka, Park Dinozaurów w Szklarskiej Porębie, Huta Szkła Kryształowego Julia, Zamek Chojnik, Karpacz. Najbardziej urzekła mnie atrakcja, która, ku mojemu zdziwieniu, nie pojawia się w każdym przewodniku: Kolorowe Jeziorka od niedawna uznawane przez National Geographic Traveller za jeden z nowych 7 cudów Polski.


Ci, którzy dokładnie zwiedzili okolice Szczecina i Wyspy Wolin pewnie mieli okazję oglądać tamtejsze jeziora Szmaragdowe i Turkusowe. Jednak według mnie ich kolor od jakiegoś czasu znacznie odbiega od nazwy a zalegające na dnie liście powodują, że błękit widać coraz słabiej. Kolorowe Jeziorka nie budzą takich wątpliwości. Ich kolory rzeczywiście znacznie różnią się od typowych górskich przejrzystych jeziorek, choć chyba każdy z nas może doszukać się tam innych kolorów niż te, które wskazują nazwy.


Jeziorka znajdują się w Rudawskim Parku Krajobrazowym we wsi Wieściszowice. Cztery jeziorka leżą na zboczu Wielkiej Kopy. W XVIII wieku na tych terenach znajdowała się kopalnia pirytu. W XX wieku wydobycie minerału zakończyło się i ponownie tereny objęła w posiadanie natura. Wyrobiska zalała woda i powstały urokliwe jeziorka, których zabarwienie pochodzi od składu chemicznego ścian i dna wyrobiska.

więcej»

Zbliżają się długie wiosenne weekendy i wakacje. Wielu z nas będzie chciało zmienić otoczenie, odpocząć, zobaczyć coś nowego, ciekawego. Duże polskie miasta jak Warszawa, Kraków, Poznań czy Gdańska zawsze są atrakcyjnymi kierunkami wycieczek. W każdym z nich można znaleźć miejsca, które zadowolą nasze wymagające dzieci i klimaty, które zapewnią nam miły i w miarę spokojny odpoczynek. Wszyscy rodzice wiedzą, że niewiele jest rzeczy równie irytujących i psujących odpoczynek niż jęczący i nudzący się maluch.


O tym, że gdańska starówka jest pełna zabytków, urokliwych zakątków i muzeów wiedzą chyba wszyscy, którzy choć raz mieli okazję tam być. Myślę, że warto zobaczyć ulicę Długi Targ z Fontanną Neptuna, Żuraw nad Motławą – symbol miasta – z muzeum poświęconym ludziom nierozerwalnie związanym z portem, Dwór Artusa z Muzeum Historycznym Miasta Gdańska, Muzeum Bursztynu czy najpiękniejszą według mnie uliczkę - klimatyczną Mariacką - wąziutka, pełna urokliwych kamieniczek i galerii ze srebrną i bursztynową biżuterią. Taki spacer interesujący i relaksujący dla dorosłych może wykończyć niejedno najbardziej cierpliwe dziecko.


Tym, których dzieci mają dosyć murów i starych skorup a w ilość zjedzonych lodów przekroczyła już wszelkie granice, polecam zrobić przerwę w podziwianiu „dorosłych" atrakcji i udać się do Ośrodka Kultury Morskiej tuż obok Żurawia. Tam pozwolimy wyszaleć się dzieciom podczas korzystania z atrakcji interaktywnej wystawy „Ludzie-Statki-Porty".

więcej»
28Kwi2017

Tegoroczne zimowe ferie rozpoczęliśmy od rodzinnej wyprawy do Trójmiasta. Zatrzymaliśmy się w spacerowej odległości od znanego Monciaka czyli sopockich Krupówek, dzięki czemu wyprawa nad piękne o tej porze roku morze i molo trwała niecałe 15 minut. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie wścibskie pyskate sąsiedztwo, które postanowiło zepsuć na ferie już pierwszego dnia. Ale to opowieść na zupełnie inny wpis. Zdecydowaliśmy się nie zwracać uwagi na brak wychowania i trzaskające drzwi i zaczęliśmy pobyt w Sopocie od spaceru na molo i plażę. Solidny mróz, zapadający zmierzch i lodowaty wiatr próbował skrócić nasz spacer do minimum. Byliśmy jednak twardzi nie daliśmy się. Fale, huczący wiatr i mewy to kwintesencja polskiego morza. Latem dodać można jeszcze do niego gorący piasek i labirynt parawanów, ale teraz z oczywistych względów nie było nam to dane.


Nie jesteśmy jednak ze stali, więc schodziliśmy z molo mocno wytargani lodowatym wiatrem. Na szczęście w krajobraz sopockiego molo wpisała się sympatyczna restauracja Rybna Ferajna. Położona jest bardzo atrakcyjnie przy samym molo, na pierwszym piętrze w lewych arkadach. To wejście może nieco mylić. Widząc lekko przygaszone światła na dole myśleliśmy, ze restauracja jest zamknięta. Na szczęście zajrzeliśmy do środka i było już tylko lepiej: jasno, gustownie, ciepło, sympatycznie a przede wszystkim bardzo smacznie.


Choć w menu przeważają ryby i owoce morza, to coś dla siebie znajdą tu również Ci, którzy ryb nie lubią lub nie mogą ich jeść. My zamówiliśmy zupę rybną delikatną choć o zdecydowanym rybnym smaku, z lekko śmietanowo-chrzanową nutą.

więcej»
08Mar2017

Jakie aspekty podróżowania są dla Was najważniejsze? Poza przygodami, fantastycznymi widokami, ciekawymi ludźmi, zdumiewającymi miejscami naszą głowę zaprzątają również zupełnie przyziemne sprawy. Przyjazne lokum z czystymi łóżkami, lśniącą łazienką a także jeśli zatrzymujecie się w miejscu bez kuchni również miejsce, gdzie można smacznie i czysto zjeść. Jest to szczególnie ważne dla rodzin z dziećmi.


O ile dorośli częściej decydują się na budkę z zapiekankami przy ulicy to z małymi dziećmi staramy się raczej znaleźć miejsce z bardziej zdrowym i tradycyjnym jedzeniem. Choć od reguły są wyjątki i kebab czy szybki hamburger bywają czasem lepsze niż najlepsza zupa jarzynowa lub pyszny chrupiący kotlecik z surówką. Jeśli dodatkowo znajdziemy restaurację w doskonałym komunikacyjnym miejscu, blisko atrakcji, z których korzystamy podczas podróży a rachunek przy kasie nie przyprawia nas o atak serca to z pewnością trzeba to miejsce zapamiętać i przekazywać dalej jako wyjątkowo cenną informację.


Podczas tegorocznej wizyty w Trójmieście jeden dzień poświęciliśmy na zwiedzenie Gdyni. Nie mieliśmy bardzo dużo czasu, ale żelazny repertuar w okolicach Skweru Kościuszki musieliśmy zobaczyć. Ku mojemu zdziwieniu mimo, że zwiedzaliśmy Gdynię w lutym, zarówno Muzeum Dar Pomorza i ORP Błyskawica były otwarte dla zwiedzających.


Swoje pierwsze kroki skierowaliśmy jednak do ulubionego miejsca moich dzieci czyli Oceanarium. Mój syn przyprawił mnie o radosny chichot, kiedy po drugiej sali z makietami i planszami zapytał: „Mamo, czy tu będą zwierzęta, które się ruszają?" Honor Oceanarium został uratowany i młody człowiek dalej z wypiekami na twarzy oglądał pływające okazy w akwariach. Szczególnym uwielbieniem obdarzył przesympatyczną ośmiornicę i koniki morskie. Nawet największe atrakcje nie są jednak zagłuszyć burczącego brzucha małych turystów. „Mamo jesteśmy głodni!" brzmiało coraz bardziej natarczywie.


Na szczęście niedaleko zwiedzanego kompleksu znaleźliśmy miejsce, które spełnia wszelkie oczekiwania i głodnych pociech i ich rodziców. Gustownie, mega czysto, pysznie i niezbyt drogo. Sympatyczna i sprawna obsługa, miły wystrój i udogodnienia dla rodziców z małymi dziećmi dopełniają całości doskonałego wizerunku Pierogarni „Pierożek" w Gdyni.

więcej»

Podczas tegorocznych zimowych ferii wymyśliłam sobie rodzinny obiad na plaży. Z wiadomych względów zadanie w lutym trudne do zrealizowania. Na dworze minus 6 a nawet leciutki wiatr i wilgoć potęgowały uczucie chłodu. Na mapie Trójmiasta, którą podarowała nam życzliwa Pani w gdańskim Żurawiu, znalazłam restaurację, która wydawała mi się najbliżej plaży. Tak trafiliśmy do Gdyni Orłowa. Zimowa plaża pod pięknym klifem, urzekła mnie od razu. Molo z lodowymi podporami i mnóstwem kaczek i łabędzi pływających wokół wyglądało zjawiskowo. Cisza, spokój, o którą trudno tutaj w sezonie letnim, zachęcała do spaceru. Nie daliśmy się mroźnej aurze i spędziliśmy sporo czasu chłonąc atmosferę zimowego wybrzeża.


Mimo, że było urzekająco, to zmarznięte nosy i ręce i burczące brzuchy młodszej części rodziny zmusiły nas do szybszego skierowania kroków do pobliskiej restauracji – Tawerny Orłowskiej, która rzeczywiście stoi tuż przy samej plaży. W sezonie letnim możecie tu zjeść obiad na tarasie z widokiem na malutki port rybacki, plażę i zatokę. Dziś była ona zamknięta więc trafiliśmy do sporej choć przytulnej sali z elementami wystroju związanymi z morzem. Dla najmłodszych gości największą atrakcję stanowiło duże akwarium z żywymi homarami.


Nie wiem, kto wymyślił zimowe herbaty, ale dziś była ona tym czego na początek potrzebowaliśmy najbardziej. Była duża, mocna, gorąca z dodatkiem pomarańczy, miodu, goździków, cynamonu i imbiru podana sympatycznie w okrągłych kufelkach, o które przyjemnie grzało się zmarznięte ręce.

więcej»
© DomowyPatchwork - All Rights Reserved.

mapa strony