Za chwilę przełożymy kartkę kalendarza, w dacie zmienią się cyferki. Przy tej okazji chciałabym podziękować Wam za kolejny rok razem w wirtualnym blogowym świecie. Mam nadzieję, że przed nami jeszcze wiele wpisów i komentarzy.

 

Chciałabym sobie i Wam życzyć w nadchodzącym roku, żeby świat, który nas otacza stał się trochę mniej okrutny i nieprzewidywalny, żeby ludzie byli bardziej życzliwi i uśmiechnięci a my, żebyśmy mogli z większym spokojem i nadzieją patrzeć w przyszłość.

więcej»

Zakończenie czegoś, co przez ostatnie tygodnie było punktem odniesienia wszystkich działań - właśnie tak czuję się zwykle w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia. To nie Sylwester jest dla mnie przełomowym dniem. Jest krótki, przecież składa się głównie z wieczoru i nocy wypełnionych dla jednych huczną zabawą dla innych podróżami w objęciach Morfeusza. Wbrew zatem powszechnemu pojęciu, nie jest to czas rozmyślań, refleksji i podsumowań. Co innego święta.

 

Nawet, jeśli przyjmujemy gości lub udajemy się w odwiedziny zawsze najdzie się czas na kubek gorącej herbaty lub kieliszek dobrego wina a taka chwila wytchnienia skłania do refleksji. Pierwszy dzień świąt kojarzy mi się z końcem. Nie jest to pojęcie negatywne. Po prostu wiele spraw się kończy by mogły zacząć się następne.

 

Do tej pory wszystko było „do świąt". Żebyśmy nie wiem jak się starali, kolejne rodzinne spotkania nie są równie efektowne niż Wigilia. 24 grudnia dzieciaki otwierają ostatnie małe niespodzianki kalendarza adwentowego. Wysprzątane mieszkanie lśni i dopóki kurz nie rozlezie się po kątach nie trzeba nic robić. Szaleństwo świątecznych zakupów, przygotowań kulinarnych też w zasadzie jest za nami. Zostało nam jedynie zjedzenie tego wszystkiego i gorące życzenia, aby tym razem poszło w inne części ciała niż biodra. Dla dzieci  i niektórych grzecznych dorosłych, podniecające oczekiwanie na wigilijnego gościa z białą brodą, zostało uwieńczone niecierpliwym rozpakowywaniem prezentów.

więcej»

 

Spędźcie je tak, jak lubicie: w dużym rodzinnym gronie lub tylko z najbliższymi, przy ogromnej żywej choince lub przy małej sztucznej, siedząc w domu przy suto zastawionym stole, lub w eleganckiej restauracji. Niech dla każdego z Was, ten czas będzie chwilą wytchnienia, odpoczynku i wzajemnej bliskości.

więcej»

Wydarzenia ostatnich miesięcy, dni powodują, że ludzie zaniepokojeni własnym bezpieczeństwem patrzą na sąsiada z dystansem i podejrzliwością. Beztroska nowych znajomości i przyjaźni zakończyła się chyba bezpowrotnie. Po kolei znikają z wakacyjnej mapy kolejne państwa, w których przestało być bezpiecznie. Jeszcze trochę i myśli o wyjeździe będziemy odsuwać jak najdalej od siebie a każdego mijanego człowieka będziemy podejrzewać o terroryzm. A przecież tygiel kulturowy i rasowy to znak naszych współczesnych czasów. Są miasta, w których trudno się zorientować, kto jest mieszkańcem autochtonicznym a kto tak zwaną mniejszością. W każdej religii, rasie, kulturze są zarówno czarne owce, które sieją ferment, jak i dobrzy ludzie.

 

O takim dobrym człowieku chciałam dzisiaj napisać. Parę lat temu w 2012 roku skwer między dwiema częściami ulicy Opaczewskiej w Warszawie zyskał patrona. Jest nim maharadża Jam Saheb Digvijay Sinhji, dziedzic księstwa Navanagar w zachodnich Indiach. W 2014 roku odsłonięto tam pomnik maharadży zaprojektowany przez Marka Moderaua.

 

1939 rok dla wielu dzieci zakończył się czas beztroskiego dzieciństwa. Strach o bezpieczeństwo własne i rodziny, troska o zdobycie najbardziej podstawowych aspektów życia stały się udziałem nawet najmłodszych. Nagle okazało się, że bezpieczny dom zniknął a w zamian dzieci wraz z rodzicami zostały skazane na tułaczkę. Zesłania w bydlęcych wagonach do Związku Radzieckiego do Kazachstanu i na daleką niegościnna Syberię wiele z nich w ogóle nie przeżyło. Potem było jeszcze gorzej. Rozstanie z ukochanymi rodzicami zesłanymi do łagrów i kołchozów, straszne warunki w radzieckich domach dziecka, potworne traktowanie. Nie tak powinno wyglądać dzieciństwo. W 1941 roku pozwolono Polakom wrócić do kraju. Dorośli zgłaszali się do armii Andersa a dzieciom pomagali dobrzy ludzie. Jedną pięknych postaci w tych dramatycznych chwilach była polska aktorka Hanka Ordonówna. Wraz ze swoim mężem hrabią Michałem Tyszkiewiczem przyczyniła się do stworzenia w Aszchabadzie tuż przy granicy z Iranem polskiego sierocińca, do którego przywożono polskie wojenne sieroty z całego Związku Radzieckiego.

więcej»

Istnienie Świętego Mikołaja jest nieodłączną częścią naszego dzieciństwa. Tajemniczy gruby pan, z białą jak śnieg brodą, w czerwonym płaszczu, z ogromnym worem prezentów przyjeżdżał do nas w Mikołajki i w Wigilię. Potem dowiedziałam się, że nie do wszystkich w Wigilię przychodził Święty Mikołaj. Niektórzy byli obdarowywani przez Anioła jeszcze inni przez Gwiazdora.

 

Pamiętam do dziś, kiedy 5 grudnia pucowaliśmy do połysku buty, ustawialiśmy je przed wejściem do pokoju i rano z niepokojem, boso biegliśmy sprawdzić, czy o nas nie zapomniał. Nigdy nas nie zawiódł. Zawsze w butach znajdowaliśmy niewielkie paczuszki i zawsze obok ku przestrodze leżała rózga. Nie zawsze przecież byliśmy grzeczni... Ta rózga jak ostrzeżenie powodowała, że jak nigdy, staraliśmy się być grzeczni przez następne dwa tygodnie.

 

Zjawiał się przecież po raz drugi w Wigilię. To, czym mógł przybyć zależało od pogody: na saniach, wozem, na piechotę. Wypatrywaliśmy jego sań na niebie szukając jednocześnie pierwszej gwiazdki. Tymczasem On zjawiał się niepostrzeżenie i zostawiał kolorowe paczuszki pod choinką. Czasem dzwonił do drzwi, ale nigdy nie zdążyliśmy mu otworzyć, czasem zostawiał otwarte drzwi na balkon i białe ślady na podłodze.

 

Te wspomnienia z dzieciństwa, ciepłe jak zapach drożdżowego ciasta pielęgnuję w sobie do dziś. Nie pamiętam natomiast bolesnego momentu, kiedy uświadomiłam sobie, że pan w czerwonym ubraniu w rzeczywistości jest moimi ukochanymi rodzicami, którzy starają się spełnić dziecięce marzenia. Może stało się, to tego dnia, kiedy w tajemnicy z bratem postanowiliśmy zrobić własnoręcznie prezenty dla rodziców i po cichu położyć je pod choinką? Chyba wtedy zrozumiałam, że Świętym Mikołajem może być każdy.

więcej»
© DomowyPatchwork - All Rights Reserved.

mapa strony