Czasami intrygują mnie przepisy na sałatki, w których jest minimalna ilość składników. Dwa, trzy połączone sosem sprawiają że jemy niewiarygodną, zaskakującą kompozycję. Podobno najtrudniej wpaść na najprostsze pomysły.


Dziś pomysł na sałatkę, w której również składników jest bardzo niewiele. Jej tajemnicą jest grillowana brzoskwinia, która ma ciekawy smak i wygląda bardzo dekoracyjnie. Pamiętajcie jednak, żeby wybrać dojrzałe, ale twarde owoce. Muszą być słodkie ale nie mogą rozpaść się podczas grillowania. Doskonałym dodatkiem do niej są orzechy. Ja dodałam włoskie, ale równie dobrze możecie dodać orzechy pekan lub po prostu uprażone na suchej patelni migdały.


Składniki (2 porcje):
300g fasolki szparagowej
100g sera pleśniowego
1 brzoskwinia
10 orzechów włoskich
sos:
3 łyżki oliwy
1 łyżka soku z cytryny
1 ząbek czosnku
3 łyżki posiekanej natki z pietruszki
sól, pieprz

więcej»

Wyobraźcie sobie, że wasze dziecko ma małego gościa. Dziecko jest zdrowe, nie ma uczuleń ani nietolerancji i jest głodne. Chcielibyście, żeby dobrze poczuło się w waszym domu i przygotowujecie coś pysznego do zjedzenia. Zwykle zupa pomidorowa, kiełbaska z ketchupem czy spaghetti załatwia sprawę. Podobnie naleśniki lub placuszki są strzałem w dziesiątkę. Prawie zawsze można znaleźć taką wersję słodką lub warzywną, którą dziecko zje ze smakiem. Każda mama jednak wie, że można zdziwić i dowiedzieć, że jakieś dziecko nie lubi ketchupu lub makaronu z sosem. Załóżmy jednak optymistycznie, że gość nie jest moim synem Mrugnięcie


Dziś propozycja ekspresowych placuszków po amerykańsku zwanych pancakes, czasem, nie wiadomo dlaczego, mylonych z naleśnikami. W przeciwieństwie do cienkich naleśników do ich przygotowania dodawany jest środek spulchniający: proszek do pieczenia, soda lub drożdże. Pancakes można zrobić z dodatkiem mleka, maślanki lub kefiru a podać polane syropem klonowym, sosem jogurtowym i owocami lub konfiturą.


Dzisiaj wybrałam wersję z dodatkiem kefiru a moje dzieci syrop klonowy i borówki amerykańskie. Gdyby nie mój poranny brak czasu, pancakes byłyby świetną potrawą na śniadanie. W naszym domu są raczej propozycją na podwieczorek. Nie wiem w czym tkwi ich fenomen, ale mogłyby być również przepisywane przez lekarzy na poprawę nastroju. W szczególnie ciężkich przypadkach jesiennej chandry polecam wspomóc się odrobiną (albo trochę większą odrobiną) bitej śmietany.

więcej»

Z dużym zaciekawieniem obserwuję, że od jakiegoś czasu powstają kulinarne miejsca pozytywnie zapadające w pamięć. Czasy, kiedy każda kawiarnia czy restauracja wyglądała tak samo, na szczęście odchodzą już w przeszłość i niemal w każdym mieście znaleźć możemy punkty ciekawe, oryginalne prowadzone przez ludzi z pasją. Znudzona lub naburmuszona kelnerka, której przeszkadzają goście, mało efektowne menu, niezbyt świeże produkty nie istnieją w takich miejscach. Kawiarnie prześcigają się w przygotowywaniu wyszukanych deserów, ciasta kuszą pięknym wyglądem i smakiem a kawa jest tak aromatyczna, że wabi z drugiego końca ulicy. Oprócz przyjemności dla ciała można również liczyć na miłą rozmowę z właścicielem lub obsługą, WiFi czy możliwość podładowania telefonu.


Taką właśnie kawiarnię odnaleźliśmy w Tarnowie. Na jednej z ulic prowadzących do rynku ujrzeliśmy wagon tramwaju. Bez długich szyn i trakcji elektrycznej, nie zgrzytał, nie dzwonił i nie chciał nas zabrać na przejażdżkę skusił nas za to pyszną kawą, lodami i sezonowymi ciastami. Trafiliśmy do Cafe Tramwaj.


Rozmowa z przemiłym właścicielem zdradziła kilka szczegółów dotyczących powstania tej niezwykłej, klimatycznej kawiarni. Biedronki, bo tak nazywano tramwaje w Tarnowie kursowały po 2,5 kilometrowej trasie od 1911 roku. Podobne tramwaje elektryczne kursowały w tym czasie w Galicji jedynie w Krakowie i we Lwowie. Co 6 minut od 6tej rano do 22giej sześć składów przewoziło ludzi spieszących do pracy, domów, na spotkania. Aż trudno uwierzyć, że w 1927 roku przewiozły one ponad milion pasażerów. Linia tramwajowa została zlikwidowana w Tarnowie przez okupacyjne władze niemieckie w 1942 roku. W 2012 roku biedronka znowu zawitała na tarnowską ulicę. Ręcznie wykonana replika składu sprzed wojny jest ozdobiona oryginalnymi elementami takimi jak szyny, podwozie, dzwonek, lampy. Dbałość o szczegóły powoduje, że trudno uwierzyć, że to tylko doskonała kopia.

więcej»
12Wrz2016

Kiedy byłam dzieckiem morele nie były moimi ulubionymi owocami. Miękkie o słodkim miąższu i mechatej skórce były na końcu listy owoców do zjedzenia. Zdecydowanie bardziej smakowały mi wyraziste brzoskwinie i nektarynki, czy śliwki. Dziś doceniam wyjątkowość moreli i staram się je wykorzystywać w kuchni zarówno świeże jak i w postaci przetworów czy składników deserów i dań mięsnych.


Uprawa drzewek nie jest łatwa. Morele są kapryśne, wymagające i nieprzewidywalne. Drzewka czasem owocują co roku, czasem bez specjalnego powodu robią sobie roczną przerwę. Są wrażliwe na przymrozki i chłodny wiatr niszczący piękne pachnące kwiaty. Nie lubią również wielu rzeczy – suszy, nadmiaru wilgoci i nawozów.


Morele uważane są za owoce przedłużające życie. Jej wartości docenili już Chińczycy, dla których owoce te były stałym składnikiem diety. Są bogatym źródłem przeciwutleniaczy, opóźniających procesy starzenia organizmu. Olej z nasion moreli wykorzystywany jest do produkcji kremów, maseczek, toników i balsamów szczególnie do pielęgnacji skóry tłustej i trądzikowej.


Dziś wykorzystałam morele do zrobienia puszystego ciasta w sam raz na słodki weekendowy podwieczorek lub szkolne drugie śniadanie.


Składniki:
12 szt. moreli
100g migdałów

więcej»

Wiele lat temu vademecum wiadomości dla młodych gospodyń domowych była „Kuchnia Polska". Zawierała ona nie tylko przepisy na typowe dania z polskiego stołu jak i bardziej egzotyczne dania z dziczyzny, ryb i owoców morza. Autorzy zamieścili w niej również przepisy na domowe nalewki i ziołowe lekarstwa, podpowiedzi jak udekorować dom i dbać o domowe ognisko.


Książka cieszyła się dobrą opinią i zainteresowaniem i doczekała się wielu wznowień. Ostatnie wydania skupiły się wprawdzie głównie na przepisach, ale i tak warto do niej zajrzeć. Każda z gospodyń domowych ma swoje własne ulubione źródła przepisów i porad domowych. Czasem jest to prasa, czasem kolejne tomy książek konkretnego wydawnictwa, czasem strony internetowe.


Mnie szczególnie przypadła do gustu strona Lidla. Wiem, że przepisy w niej zawarte są nastawione na promocję produktów sprzedawanych w sklepie ale i tak lubię w wyszukać w niej jakąś smakowitą propozycję. Czasem staram się wiernie je odtworzyć, czasem traktuję je tylko jako inspirację.


I tym razem strona Lidla mnie nie zawiodła. Znalazłam w niej przepis na sałatkę z soczewicy, gruszki i sera feta. Na pierwszy rzut oka składniki zupełnie do siebie nie pasują, ale kompozycja zaskakuje ciekawym smakiem. Od siebie do przepisu dorzuciłam migdały oraz natkę pietruszki. W mojej opinii wzbogaciły smak sałatki.

więcej»
© DomowyPatchwork - All Rights Reserved.

mapa strony