Dziś propozycja dla tych, którzy spędzając czas w okolicach Wiednia mają akurat zbędne dwie godziny czasu. Seegrotte w Hinterbrühl to największe w Austrii podziemne jezioro położone na terenie dawnej kopalni gipsu.


W kopalni Hinterbrühl wydobywano gips od 1848 roku. W 1912 roku w wyniku wybuchu zalane zostały niższe części kopalni i eksploatację zakończono. Wiele litrów krystalicznie czystej wody w ciemnych korytarzach jaskiń kusiło ludzi i w 1932 roku stworzona została trasa turystyczna, dzięki której można podziwiać to urokliwe miejsce.


Dogodne położenie oraz doskonała ochrona przed bombardowaniami spowodowały, że w czasie drugiej wojny światowej naziści przejęli kopalnię, wypompowali wodę i przekształcili atrakcję turystyczną w podziemną fabrykę części do samolotów bojowych Heinkel He 162. Aby fabrykę uczynić jeszcze bardziej użyteczną pomalowali całe jej wnętrze na biało i wybetonowali dno osuszonego jeziora.


Po zakończeniu działań wojennych grotę ponownie zalano wodą udostępniono zwiedzającym. Mimo dewastacyjnych działań nazistów kopalnia wraz z podziemnym jeziorem o powierzchni 6200 metrów kwadratowych jest niezwykle pięknym miejscem i jedną z najbardziej znanych podziemnych tras turystycznych w Austrii.

więcej»

Za mną kolejne spotkanie z prawnikiem Mikaelem Brenne w książce pt.: „Na własną rękę" Chrisa Tvedta.


Akcja książki zaczyna się rok po wydarzeniach z "Uzasadnionej wątpliwości". Mikael Brenne teraz już znany i rozpoznawalny adwokat podejmuje się bronić podejrzanego o morderstwo. Wydaje się, że tej sprawy nie da się wygrać. Na ławie oskarżonych zasiada dziwny mężczyzna oskarżony o zgwałcenie, okaleczenie i brutalne zamordowanie nastolatki. Jego wina nie budzi właściwie zastrzeżeń, ale zbieg okoliczności powoduje, że opinia publiczna zostaje zaskoczona werdyktem wydanym przez sąd. Prawnik czuje, że będzie żałował decyzji o zaangażowaniu w sprawę a jej finał niezależnie od wyniku może być trudnym punktem w jego karierze.


Po niewielu ponad stu stronach książki sprawa zostaje zakończona pozostawiając jednak więcej pytań niż odpowiedzi. Niepokój w głowie oszukanego Mikaela skłania go do dalszych działań wykraczających daleko poza pracę prawnika. Po raz kolejny, nie do końca przemyślane czyny, wpędzają go w ogromne kłopoty i zagrażają najbliższym. Jego kolejny klient jest zaskakująco blisko związany z poprzednia sprawą.


„Na własną rękę" podobnie jak poprzedni tom doskonale się czyta. Mimo, że książka jest kryminałem, którego akcja w części toczy się na sali sądowej, nie sposób się nudzić. Wartka akcja, zbiegi okoliczności, świadkowie pojawiający się w najmniej oczekiwanym momencie sprawiają, że do końca nie wiadomo, czy zabił ogrodnik, czy kamerdyner. Balans spotkań na Sali sądowej oraz akcji kryminalnej jest dobrany idealnie.

więcej»
15Sie2016

Nawet w czasie turystycznych wyjazdów dzieci czasem domagają się trochę mniej turystycznego jedzenia. Staram się co prawda nie „gotować" zupek z proszku i klopsików ze słoika (choć czasem i to ratuje sytuację na stole) ale czterodaniowy obiad z przystawką i deserem rzadko wchodzi w grę.


Do przygotowania mojego dzisiejszego deseru musicie mieć mikser do ubicia śmietanki, ale to jedyna mało turystyczna konieczność. Reszta to tylko typowe zakupy i sezonowe owoce. Jeśli macie już to wszystko zostaje jeszcze przygotować gładki mus owocowy i w kilka chwil serwujecie deser, który może ozdobić nie tylko turystyczny stół.


Przez cały rok nie możemy doczekać się malin, więc kiedy tylko pojawiają się na stoiskach kupujemy w ilościach przemysłowych. Pamiętajcie, że maliny myjemy krótko i tuż przed podaniem, inaczej podacie nieapetyczną papkę zamiast pięknych, letnich, owocowych skarbów. Jeśli nie lubicie malin wykorzystajcie na przykład jagody lub truskawki. Będą smakowały wspaniale i wyglądały równie pięknie.


Składniki (4 porcje):
500g malin
500ml 30% śmietanki
4 łyżki cukru pudru

więcej»

My Polacy, choć przykro to przyznać, chyba nie lubimy się nawzajem. Rzadko zdarzają się sytuacje, kiedy Polak cieszy się z sukcesu swojego rodaka. Potrafimy za to z mściwą satysfakcją roztrząsać cudze porażki, A przecież, podobnie jak inne narody i my mamy z kogo być dumni. Politycy, duchowni, naukowcy, sportowcy w każdej dziecinie mamy osiągnięcia i sukcesy. Są również Polacy, których dokonania bardziej znane są poza granicami naszego kraju.


Zupełnie przypadkiem dokonania jednego z nich poznaliśmy podczas podróży przez Austrię. Historia jednego z bardzo malowniczych zamków związana jest z naszym rodakiem.


Zamek Kreuzenstein będący początkowo własnością rodziny Habsburgów położony jest w Dolnej Austrii. Koleje losu nie były dla zamku łaskawe. W jego najgorszym momencie trudno było określić, gdzie w zamku znajdowała się brama, fosa a gdzie wieże. W tym momencie na scenie pojawia się polska rodzina Wilczków a właściwie jeden z jej najbardziej znanych przedstawicieli Johan Nepomuk Graf Wilczek. Szlachecka rodzina Wilczków pochodzi z Dobrej na Śląsku Cieszyńskim. W XVIII wieku wzbogaciła się znacznie dzięki złożom węgla odkrytych na swoich ziemiach i stała się jedną z najbogatszych rodzin w państwie Habsburgów. Graf Wilczek był ówczesnym człowiekiem renesansu. Studiował archeologię, historię sztuki i nauki przyrodnicze. Był głównym sponsorem austro-węgierskiej wyprawy na Biegun Północny, po której został prezydentem Austriackiego Towarzystwa Geograficznego, wspierając budowę polarnych stacji meteorologicznych. Na jego cześć nazwane zostały Ziemia Wilczka oraz Wyspa Wilczka w arktycznym archipelagu Ziemia Franciszka Józefa, a także Przylądek Wilczka, obok którego znajduje się Polska Stacja Polarna Hornsund.


Graf przyczynił się do powstania wiedeńskiej służby ratowniczej przekształconej po latach w Wiedeńskie Pogotowie Ratunkowe. Graf Wilczek był założycielem Wiedeńskiego Towarzystwa Miłośników Sztuki, mecenasem sztuki i miłośnikiem architektury.

więcej»

Czasem trafiam na serię książek tak wciągająca, że nie mogę doczekać się kolejnego tomu. Pamiętam kiedy parę lat temu z niecierpliwością czekałam na kolejne książki o przygodach Harrego Pottera. Potem szukałam następnych tomów trylogii Millenium czy przygód prokuratora Toedora Szackiego.


Wydaje mi się że za sprawą Chrisa Tvedt autora sądowych kryminałów znowu mam na co czekać. Pierwszy tom pt.: „Uzasadniona wątpliwość" rozpoczyna serię przygód prawnika Mikaela Brenne, którego praca polega na reprezentowaniu drobnych złodziejaszków a życie prywatne pozostawia wiele do życzenia. Słowem nie bardzo układa mu się w obu aspektach. Przyszłość pokazuje jednak, że proza życia z jego codziennymi małymi nudnymi kłopotami nie jest wcale taka zła jak by się mogło wydawać. Mikael stara się ratować finanse swojej firmy przez współpracę z serbskimi biznesmenami. Szybko dochodzi jednak do wniosku, że może popełnił błąd. Każdy kolejny dzień przynosi wątpliwości i zagrożenia. Podejrzane interesy, fikcyjne spółki, dziwni wspólnicy i brutalne metody działań stają się chlebem powszednim prawnika. Czy ogromne pieniądze i bezkarność jego nowych współpracowników skuszą go do rezygnacji z własnych zasad? A może Mikael w porę zorientuje się, kim są ludzie w drogich garniturach i zrezygnuje ze współpracy? A może wreszcie uwikłany w podejrzane interesy zrobi coś zupełnie innego? Przekonajcie się sami czytając tę niezwykle wciągającą książkę.


Kiedy z informacji o powieści dowiedziałam się, że jej akcja rozgrywa się na sali sądowej spodziewałam się raczej nudnej „przegadanej" prozy. Ku mojemu zaskoczeniu i zadowoleniu miałam w rękach wciągający kryminał, do ostatnich chwili trzymający w napięciu.

więcej»
© DomowyPatchwork - All Rights Reserved.

mapa strony