Ostatnie komentarze
15Sty2016
godz. - 09:26

„Kevin sam w … kuchni”

Share

Książkę Kevina Aistona „Kevin sam w ... kuchni" dostałam tuż przed samymi świętami. Już myślałam, że rodzina się mnie wyrzeknie, kiedy zamiast pilnować wigilijnych potraw zaczęłam czytać książkę. Oczami wyobraźni widziałam przypaloną grzybową zupę, przesolonego karpia i rozgotowaną kapustę. Jednak odrobina dobrych chęci: łyżka w jednej ręce książka w drugiej i wszystko się udało. Czytałam książkę, co jakiś czas starając się z nie parskać śmiechem prosto w kapustę z grzybami.

 

Książka Kevina jest kucharska tylko pozornie. W moim odczuciu to niezwykła kulturalna kopalnia wiadomości o Wielkiej Brytanii, ciekawostek na temat potraw, przypraw, obyczajów. Czy wiecie dlaczego ziele angielskie tak właśnie się nazywa? Co to jest ropucha w dziurze? Skąd wzięła się nazwa wołowiny Wellington? Co to są jajka szkockie i jak zgasić płonący olej w kuchni? Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź w książce. Autor wnikliwie obserwuje nasze polskie zwyczaje i w trafny, ironiczny i lekko prześmiewczy sposób piętnuje kulinarne i zwyczajowe grzeszki. Gospodyni namawiająca do zjedzenia pysznego domowego serniczka mimo, że gość najedzony do oporu nie ma na nic ochoty – jaki to typowy obrazek podczas odwiedzin u babci, czy cioci. Dla nas rzecz typowa dla obcokrajowca trudna do zrozumienia i zaakceptowania.

 

Chyba doskonała większość ludzi, których zapytamy o kuchnię angielską po pierwsze nie wierzy, że taka istnieje, a jeśli już, to kojarzy się z najgorszymi potrawami. Autor bardzo stara się zmienić nasze wyobrażenie o angielskiej kuchni. Między anegdoty i ciekawostki wplecione zostały typowe angielskie przepisy. Opisy są dokładne, humorystyczne a potrawy w sumie niezbyt skomplikowane. Do wykorzystania dla każdego.

 

W mojej opinii książka „Kevin sam w ... kuchni" jest jak angielskie śniadanie. Każda rzecz jest pyszna, wszystkie na raz na jednym talerzu trudne do wyobrażenia a w sumie zaskakująco smaczne.

 

Choć moje jajka sadzone nie są ani brązowe ani czarne i zwykle obsmażam mięso przed pieczeniem to kilka przepisów pozwolę sobie wykorzystać. Nie wiem tylko czy starczy i odwagi na wykonanie niektórych z nich. Snickersy smażone w cieście na głębokim tłuszczu, czy kanapka z frytkami, to dla mnie, jak skok na bungee. Może się jednak odważę? Niektórzy mówią, że wrażenia są bezcenne.

Komentarze (0)
dodaj komentarz+
© DomowyPatchwork - All Rights Reserved.

mapa strony